Czy podatek od mięsa wyszedłby nam na zdrowie?
Mięso i ryby

Czy podatek od mięsa wyszedłby nam na zdrowie?

Na początku lutego stowarzyszenie TAPPC zaproponowało wprowadzenie w Unii Europejskiej podatku od produktów odzwierzęcych, który miałby doprowadzić do zmniejszenia ich spożycia. Wszystko w trosce o dobrostan nasz i naszej planety. To wyraźne odbicie trendu, który potwierdzają naukowcy – dieta przyszłości będzie oparta na roślinach.  

Postulaty ekologów z TAPPC (True Animal Protein Price Coalition – Koalicja na rzecz Prawdziwej Ceny Białka Zwierzęcego) odbiły się w mediach szerokim echem, ale rzeczniczka Komisji Europejskiej, Vivian Loonela jednoznacznie stwierdziła, że żaden organ UE nie pracuje nad takim rozwiązaniem.

Kwestia rzekomego podatku zdążyła już jednak podzielić opinię publiczną. Dyskusja pokazała, że problem jest niezwykle złożony i dotyczy wielu grup interesu. Od lekarzy, którzy biją na alarm, że mięso jest przyczyną wielu chorób, przez ekologów wskazujących na okrutne traktowanie zwierząt i koszty, jakie przez przemysł mięsny ponosi środowisko, aż po rolników i hodowców, zaniepokojonych o przyszłość swoich gospodarstw.

Wszyscy oni głośno wypowiadają swoje racje, ale koniec końców o tym, kto wygra i tak zdecydują zwykli konsumenci. A ci powoli, ale jednak, zwracają się ku dietom opartym na roślinach. I wcale nie potrzebują do tego specjalnych podatków.

Młodzi Polacy jedzą coraz mniej mięsa

W naszym społeczeństwie dalej panuje przekonanie, że dieta wegetariańska lub wegańska nie dostarcza organizmowi wszystkich składników odżywczych. Z drugiej strony ponad 45% mieszkańców dużych miast deklaruje, że ogranicza spożycie mięsa. Jak wynika z raportu “RoślinnieJemy” (2019) są to z reguły ludzie młodzi – więcej niż połowa osób na diecie wegetariańskiej lub wegańskiej ma poniżej 35 lat. W sumie już 12% Polaków nie je mięsa lub ograniczyło je wyłącznie do ryb.
– Fakt, że rośliny są w stanie zapewnić nam pełnowartościowe białko, powoli przebija się do świadomości ludzi. Jest to jednak niezwykle żmudny proces, ponieważ żyjemy w “kulturze mięsa”, które od zawsze kojarzyło nam się z dobrostanem i siłą. To ogromny biznes, który tak łatwo nie odda swoich wpływów – mówi Łukasz Sot z Cateromarket.pl, portalu do zamawiania diet pudełkowych online, i zwraca uwagę także na inny aspekt problemu: – Z drugiej strony wielu z nas może i chciałoby jeść mniej produktów odzwierzęcych, ale nie wie, czym je zastąpić. Wyraźnie widać to w branży cateringów dietetycznych, gdzie diety wege, których zbilansowane jadłospisy opracowywane są przez specjalistów, cieszą się coraz większą popularnością. Od początku roku diety bazujące na roślinach, zamawiane za pośrednictwem naszego serwisu, stanowiły 21% wszystkich diet. W analogicznym okresie w 2019 r. było to 15%.  Wystarczyło dwanaście miesięcy, aby diety wege zanotowały ponad 30% wzrost popularności.

Ostatnimi czasy do oferty kilku firm weszła także tzw. dieta flexitariańska, która – choć opiera się na fundamentach wegetariańskich – dopuszcza sporadyczne jedzenie mięsa. W rankingu ekspertów amerykańskiego U.S. News zajęła ona ex aequo drugie miejsce wśród analizowanych 35 popularnych modeli żywieniowych.
Jednak jak to się stało, że nagle dostrzegliśmy moc roślin? Albo inaczej: zrozumieliśmy, że nadmiar mięsa może nam szkodzić?

Kiedyś – z miłości do zwierząt, dzisiaj – z troski o zdrowie

Jeszcze kilka lat temu wegetarianie kojarzyli się wyłącznie z miłośnikami zwierząt, którzy nie chcieli zadawać im niepotrzebnego cierpienia i wspierać “przemysłu śmierci”. Dzisiaj te motywacje nadal pozostają istotne, ale w obliczu najnowszych badań naukowych na pierwszy plan wysuwają się kwestie zdrowotne.

Przeciętny Polak zjada ok. 80 kg mięsa rocznie (z czego 60% stanowi wieprzowina), a specjaliści są zgodni – to zdecydowanie za dużo. Róże organizacje (np. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem) zaliczają mięso, szczególnie te czerwone i przetworzone, do czynników zwiększających ryzyko nowotworów.
Ale na tym nie koniec – nadmiar mięsa w diecie niektórzy naukowcy porównują do wypalania 20 papierosów dziennie! Mało kto wie, że zjadając kolejny tego typu posiłek, zwiększamy ryzyko otyłości, cukrzycy typu 2, osteoporozy, miażdżycy, chorób układu krążenia czy przewlekłej niewydolności nerek.

– Na początku 2019 roku opublikowano raport przygotowany przez ekspertów czasopisma medycznego Lancet i Fundacji EAT przedstawiający dietę przyszłości. Jednoznacznie wskazano w nim, że powinna ona opierać się na roślinach – mówi Marzena Lamont, główny dietetyk serwisu Kcalmar. – Podobne zalecenia wydał w 2016 roku Instytut Żywności i Żywienia, umieszczając warzywa owoce oraz produkty zbożowe jako podstawę piramidy, zaraz za aktywnością fizyczną. Nie oznacza to oczywiście, że mięso nie posiada żadnych wartości odżywczych i należy go unikać za wszelką cenę. Ważne, by zachować umiar. Tym, czego należy się wystrzegać w pierwszej kolejności, są wysoko przetworzone produkty zawierające w sobie mnóstwo cukru lub dodatków, które mogą mieć negatywny wpływ na nasz organizm.
Twórcy wspomnianego raportu, podobnie jak działacze TAPPC, biorą pod uwagę nie tylko czynniki zdrowotne, ale także kwestie związane z ochroną środowiska, które nie są dla przeciętnego człowieka już takie oczywiste.

Przemysł mięsny szkodzi środowisku

Szacuje się, że przemysł mięsny jest odpowiedzialny za emisję do atmosfery 14,5% wszystkich gazów cieplarnianych. Jak czytamy w raporcie Greenpeace “Tuczenie problemu” aż 71% ziemi rolnej w Unii Europejskiej przeznaczane jest na produkcję paszy i wypasanie zwierząt.

Do tego dochodzi ogromne zużycie wody – aż 70% wykorzystywanej przez człowieka wody służy właśnie branży rolniczej, a większość z niej pochłania produkcja mięsa. Jak podaje Unesco na podstawie badań holenderskich naukowców z Uniwersytetu w Twente, do zrobienia hamburgera potrzeba 2.500 litrów wody, a 1 kg wołowiny to już strata rzędu 15.000 litrów. Dla porównania – 1 kg ziemniaków pochłania 500 litrów wody, 1 bochenek chleba to łączne zużycie ok. 800 litrów, a 1 jabłko to “wydatek” zaledwie 70 litrów.

Do czarnej listy przewinień tego sektora rynku można dodać ponadto wylesianie ogromnych terenów naszej planety. Naukowcy twierdzą, że hodowla zwierząt na mięso i odzwierzęce produkty spożywcze to główny czynnik deforestacji. Dla przykładu, w Amazonii 70% byłej powierzchni dżungli stanowią obecnie pastwiska.
A mówiąc o tych problemach, trzeba zdawać sobie sprawę, że pod pojęciem przemysł mięsny kryje się także masowa produkcja mleka, nabiału oraz jaj.

– To nie jest już kwestia zmiany małych nawyków żywieniowych czy przyzwyczajeń. Jeśli zależy nam na zdrowiu i środowisku, powinniśmy radykalnie ograniczyć spożycie nie tylko mięsa, ale i większości produktów odzwierzęcych. Przed konsumentami więc długa droga, a na efekty przyjdzie nam pewnie poczekać wiele lat – podsumowuje ekspert Cateromarket.pl.

Dodaj komentarz